Pierwszy odcinek, nowatorskiego, jak na polskie standardy, podcastu za nami.
I trzeba przyznać, że jest do debiut bardzo udany. Od dłuższego czasu jako Podcastblog.pl podkreślamy, że audycje internetowe idealnie nadają się na nieco zakurzoną formę dokumentu–słuchowiska. Zwłaszcza, że reportaże radiowe miały niegdyś wyjątkową siłę oddziaływania, a w tej dziedzinie polscy dziennikarze są mistrzami, czego przykładem mogą być nagrody zdobywane na PRIX ITALIA, PREMIOS ONDAS I PRIX EUROPA.
Syndrom SS
Po wysłuchaniu pierwszego, świetnie zrealizowanego technicznie, odcinka serialu podcastowego “Śledztwo Pisma” w głowie tańczyły mi znajome myśli. Z przedstawionymi bohaterami, gdzieś już miałem do czynienia…
Rodzicowi słuchanie materiału przygotowanego przez reportera Mirosława Wlekłego przychodzi z trudem. Takich, wydawałoby się pospolitych, historii jest mnóstwo. Przemoc domowa. Odmieniana przez przypadki, przewijająca się wielokrotnie przez nagłówki w serwisach. Zazwyczaj zbywamy ją krótko – patologia, alkohol, bieda. Ale w opowieści Wlekłego jest inaczej – normalna, niemal wzorowa wg świadków familia, dobrze sytuowani, uprzejmi rodzice zastępczy. Tylko nie wiadomo czemu na spacery wychodzą wyłącznie z psami…
Ten, wydawałoby się zabawny drobiazg, nie uchodzi uwadze prowadzącego narrację autora, który odkrywa, że zwierzęta w ładnie położonym domu w Ostrowie Wielkopolskim były bardziej uprzywilejowane niż dzieci. A mi z kolei przypomniała się sylwetka Rudolfa Hoessa niekryjącego swojej miłości do czworonożnych. To on, jak opisywał, Andrzej Szczypiorski (też dość złożona etycznie postać) w audycji “Tropy w popiołach”, wychowany w bukolicznym rejonie, wśród wysokich drzew Schwarzwaldu, miał w zwyczaju przechadzać się wśród nich, adorując przyrodę. Może właśnie wtedy, stawiał tezę autor “Mszy za miasto Arras”, powiedział sobie, że natura jest dobra, a ludzie są okropni. Człowiek, który zawsze postępował w zgodzie z regulaminem. Podobnie jak Eichman, którego osobowość analizowała Hannah Arendt. Wyjątkowo prosta, wręcz banalna postać. Ludzie Ci nie potrafili patrzeć na życie syntetyzując – dla nich poszczególne wymiary nie nakładały się na siebie. Stąd ustanowione odgórnie, choćby najbardziej brutalne, zasady były postrzegane rozdzielnie od ich własnego idyllicznego życia rodzinnego.
I podobnie, mam wrażenie, jest w tej historii. Tyle tylko, że zamiast państwa, mamy tu inną jednostkę organizacyjną – rodzinę, a owe nienakładające się na siebie wymiary to drakońskie przepisy regulujące stosunki między dziećmi i ich opiekunami stojące w kontrze do usilnych prób wypełniania przez rodziców ról przykładnych obywateli i opiekunów zwierząt. A może się mylę i kolejne odcinki zarysują nieco inny obraz i pozwolą lepiej odpowiedzieć na pytanie czemu przez wiele lat dochodziło do znęcania fizycznego i psychicznego nad czwórką dzieci (najmłodsze 5 lat). Co kierowało tymi ludźmi? I czemu nikt nie zauważył niczego wcześniej? Czyżby odpowiedź była równie banalna jak w przypadku zbrodniarzy nazistowskich? Tego, mam nadzieję, dowiemy się w kolejnych odcinkach.
Zachęcam wszystkich do słuchania – co tydzień w piątek:
https://sledztwopisma.pl.
PS. Siedmiodniowy odstęp publikacji odcinków jest moim zdaniem za duży. Chyba lepiej byłoby dla całej historii i utrzymania odpowiedniego poziomu uwagi (oraz zainteresowania mediów), by premiery miały miejsce w tygodniu, co 2-3 dni.