Czego potrzeba polskiej tzw. podsferze?
Odwagi w tworzeniu nowych formatów? Dywersyfikowania tematyki i form, by dotrzeć do nowych odbiorców i pokazać potencjał medium?
Kompetencji technicznych i warsztatowych, które zlegitymizują zjawisko i pokażą, że to nie tylko rozrywka i sposób zabicia czasu, ale ważny głos w medialnej symfonii? Przekaz, który może kształtować opinie?
Zainteresowania marek i biznesu, które pozwolą profesjonalizować się najlepszym, rozwijać zaplecze techniczne i zachęcać do konsolidowania się i podnoszenia jakości audycji?
Wszystko powyższe - na pewno. Ale tym, co mogłoby trwale zmienić odbiór podcastów jest jedna audycja. Jeden hit, który sprawiłby, że szerokie grono odbiorców zrozumiałoby o co chodzi. Czym są podcasty i czym różnią się od innych tego typu przekazów. Audycji której każdy nowy odcinek będzie dyskutowany przy lunchach i stolikach barowych całej Polski.
Audycji, która zrobi dla rodzimej podsfery to co podcast „Serial” zrobił dla amerykańskiej.
“Serial” – o co chodzi?
Początkiem całej historii jest program „This American Life” chicagowskiej stacji WBEZ. W ciągu godziny opowiadał w reporterskiej formie zwyczajne-niezwyczajne historie z „amerykańskiego życia”. Skupiał się na sprawach pomijanych przez serwisy informacyjne i zaangażowanym, dramatyzowanym formacie. W dobie masowego odwrotu od radia, twórcy zaczęli eksperymentować z audycjami w internecie. W ten sposób do sieci trafiło dwanaście odcinków historii osiemnastoletniej Hae Min Lee, która zaginęła na miesiąc, by zostać odnaleziona martwa, oraz jej chłopaka Adnana Syeda, który o tę zbrodnię został oskarżony i skazany. Zebrane przeciw niemu materiały dowodowe, są jednak zdaniem wielu poszlakowe i niewystarczające, by młodego chłopaka wtrącić w koszmar systemu penitencjarnego. Nad tymi wątpliwościami oraz ustaleniem tego co i dlaczego stało się w Baltimore pochyla się „Serial”.
Najważniejszą postacią tej opowieści jest jednak Sarah Koenig, twórczyni podcastu. Dobór formy przekazu czyni z niej w zasadzie główną bohaterkę, gdyż „Serial” nie opowiada prawdy o zbrodni, ale o jej poszukiwaniu. Jest zapisem godzin rozmów dziennikarki z Adnanem, poszukiwania świadków i spotkań z rodziną i znajomymi. Często nieudanych, albo bardzo niewiele wnoszących do historii. Jest to też historia, którą przeżywamy razem z bohaterami. Gdy okazuje się, że wspomnienia i zebrane w toku audycji materiały przeczą wersji którejś ze stron, jesteśmy świadkami konfrontacji z faktami.
Z biegiem historii uświadamiamy sobie, że sprawa którą śledzimy pozostanie nierozwiązana i rozwiązana zostać nie może. Ostatni odcinek jest w zasadzie podsumowaniem tego co wiemy, co udało się ustalić, a co pozostaje niejasne. Zdajemy sobie sprawę, że esencją tego przekazu nie jest sensacyjne rozwiązanie i zwrot akcji, ale zwrócenie uwagi, że historie jak tragiczna miłość dwojga nastolatków rozgrywają się i pozostają poza naszą uwagą nieustannie. Że zbyt małe i niemedialne sprawy składają się na ludzkie dramaty i fascynujące historie.
To tłumaczy siłę „Serial” jako ewangelisty podcastów. Audycja tego typu nie przystaje do eteru komercyjnej stacji.
Co wyróżnia podcasty – na przykładzie “Serial”
Jest bardzo autorska, Sarah Koenig tłumaczy nam kolejne kroki, swoje odczucia i motywacje.
Jest nieformalna. Przedstawia swoją opinię i dzieli pytaniami. Zamiast przedstawiać fakty w sposób oderwany, Sarah stawia siebie i swoje opinie na pierwszym planie. Zastanawia się co sądzić o Saydzie i czy ten nią nie manipuluje.
Jest niedoskonała technicznie. Brak w niej montażowych wodotrysków i bogactwa oprawy. Automatyczna sekretarka informująca , że rozmowa z więźniem zakładu karnego może być nagrywana i w każdej chwili przerwana, staje się wręcz dżinglem i charakterystycznym elementem całości. Sarah ani razu nie wchodzi z bohaterami do studia. Rozmawia w ich domach bądź miejscach do których uczęszczają.
Daje poczucie uczestnictwa. W toku śledztwa nie podążamy jedynie za gorącymi tropami. Wiele z nich, początkowo obiecujących, okazuje się być martwymi. Wiele kończy się rozmową ze świadkiem, który niewiele pamięta, bądź to co pamięta nie pasuje zupełnie do reszty układanki. Mamy wrażenie, że bierzemy udział w całości pracy dziennikarskiej. Że to autentyczna historia nie składająca się jedynie ze spektakularnych odkryć i nieoczekiwanych zwrotów, ale grzebanie w zbiorowej pamięci uczestników i odkrywanie wstydliwie ukrywanych wspomnień.
Ma nienaganną dramaturgię. Pomimo powyższych wskazań, świadczących, wydawałoby się, o braku profesjonalizmu twórców, całość jest heroinicznie uzależniająca i mistrzowsko skonstruowana. Każdy odcinek dostarcza wystarczającej ilości odkryć i emocji, by zaangażować i pokazać coś zupełnie nowego w obrazie całości. Każdy kończy się „zwisem nad klifem”, gdy wydaje się, że za zakrętem czeka kompletne zaskoczenie.
W końcu, ma 12 odcinków. To nie godzinna audycja radiowa, przerywana reklamami i serwisem informacyjnym. To opowieść, która towarzyszy nam tygodniami. Którą mamy w uchu jadąc tramwajem i czekając na poczcie. Którą nadganiamy, by być na bieżąco wśród znajomych. Nie ograniczona sztywnym formatem medium, pozwala rozwinąć skrzydła narracji, dać poczucie, że sprawę rozwikłamy wraz z twórcą.
Pisząc o „Serial”, piszę w zasadzie o pierwszym sezonie. Format doczekał się dwóch kolejnych, równie przyzwoitych, jednak kulturowym fenomenem, który nas interesuje był jedynie pierwszy. Pierwszy, który osiągnął w najkrótszym czasie 5 mln pobrań na iTunes, przez trzy miesiące pozostawał na pierwszym miejscu najpopularniejszych audycji i nazywany był „pierwszym przebojem wśród podcastów”. Komentatorzy pisali, że tak jak 25 lat wcześniej wszyscy zastanawiali się kto zabił Laurę Palmer (morderstwo, które zmieniło telewizję i otworzyło jej złoty wiek), tak teraz wszyscy szukają prawdziwego mordercy Hae Min Lee.
Podobno wszystkie najlepsze wynalazki nie wpisują się w potrzebę, ale ją tworzą. Odbiorcy zachwyceni „Serial”, odkryli, że właśnie na to mieli zawsze apetyt. Na porywające historie, które będą im mogły towarzyszyć wszędzie gdzie są, rozpisane na wiele godzin, wchodzące wciąż głębiej i głębiej w sedno opisywanej sprawy.
Niektóre badania wskazują, że konsumpcja podcastów rok-do-roku po premierze „Serial” wzrosła o 25%, oraz że odbiorcy masowo przesiedli się z komputerów na urządzenia przenośne. Zjawisko podcastów wychodziło właśnie z okresu stagnacji, którą opisywaliśmy w innym artykule. Potrzebowało swojego ambasadora w rzeszach słuchaczy.
Co najważniejsze, mainstreamowa popularność audycji dostarczyła prostej definicji tłumaczącej czym są podcasty. Nie wiesz? – „Serial” to podcast. – Aha.
Kontekst tej definicji, warto przywołać przy wspomnianych na początku potrzebach naszego, rodzimego rynku. Mając ewangelistę, który w sposób pozytywny i trafny reprezentuje całe medium, możemy o podcastach rozmawiać prościej i skuteczniej.
Co dalej?
Każdy kij ma dwa końce, a każda moneta drugą stronę. Popularność serii ma więc również swoje ujemne czynniki. Głównie gigantyczną nadpodaż audycji z gatunku „true crime”, która zalała rynek po premierze programu. Również wpływ na los bohaterów nie okazał się korzystny. Popularność i rozgłos nie pomogły ani Adnanowi ani rodzinie zamordowanej dziewczyny w uporaniu się ze stratą. Świadczy to jednak o autentycznym, społecznym potencjale, jaki ma medium.
Na koniec warto wspomnieć, że na „Serial”, jako inspirację, powoływali się twórcy netfliksowego „Making a Murderer”, który dla wieloodcinkowej docu-dramy w serwisach VOD zrobił to samo co „Serial” dla podcastów.
Słowem zachęty niech będzie to, że audycja nie wyszła spod ręki sztabu fachowych techników i zawodowych nakręcaczy dram pokroju „Uwagi”. Stworzyła ją szeregowa dziennikarka lokalnego medium. Taka, której odpowiedników tysiące, może setki tysięcy mieszkają nad Wisłą. Pewnie nawet mają dostęp do mikrofonów. Może nawet wiedzą jaką historię chcieliby opowiedzieć.
Im chcemy powiedzieć: Do dzieła!