Tak, to znowu on i znowu wraca, by gorszyć. By uprawiać seks na antenie, kojarzyć ze sobą lesbijki i wydaw/lać publicznie, niekoniecznie dźwięki.
Nic bardziej mylnego. Howard, być może to kwestia upływających lat, postanowił przypomnieć o sobie w innej formie. Właśnie wyszła książka „Howard Stern come again”, która jest popisem dojrzałości tego niesfornego radiowca. Jest to zbiór wywiadów z takimi postaciami jak Madonna, Stephen Colbert czy Bill Murray… I nie ma tu gadki-szmatki pełnej dyrdymałów i wielokrotnie przytaczanych anegdot, a raczej pogłębione rozmowy, niemal konfesyjne, w których Lady Gaga opowiada o swoim romansie z kokainą, a Madonna o związku z, nie mniej zaznajomionym z metylobenzoiloekgoniną, Tupakiem Shakurem. Tyle teorii z ulotki promocyjnej. Czytelnicy w recenzjach na Amazonie nie zostawiają jednak suchej nitki na „Howiem”.
„Basically just transcripts of interviews. Looks like he just slapped his name on someone’s research paper. Total bummer. What happened, Howard?”
„Interviews we’ve heard dozens, if not hundreds, of times before over the decades.”
„Dropped to a 1 star review. It really is that bad of a reading experience. I get angry knowing the money wasted on this book.”
„Boring is an understatement.”
Być może to kolejny podstęp Sterna, który zagrał na nosie odbiorcom.
Tak czy siak, premiera książki i wzmożona obecność HS w amerykańskich mediach to dobra okazja, by przybliżyć sylwetkę człowieka, który poprawność polityczną traktował na równi z papierem toaletowym. Przy jego wybrykach niewybredny żart Figurskiego z Ukrainek brzmi jak humoreski z Kabaretu Starszych Panów.
Radio Terapia
Jego przygoda z mikrofonem zaczęła się dzięki ojcu. A w zasadzie PRZEZ ojca i przez brak możliwości zdobycia jego uwagi. Senior Stern to (nadal żyje, ma 96 lat!) introwertyczny człowiek, a jedyną rzeczą, która wyjątkowo skupiała jego uwagę kilka dekad temu była konsola do nagrań. Pracował jako inżynier dźwięku i specjalista od nagrań. Za każdym razem kiedy tylko słyszał speakera, oczywiście jeśli tylko darzył go szacunkiem, zamieniał się w słuch. Pracował z najlepszymi i dla najlepszych, m.in. Dona Adamsa, którego kojarzyć możecie z podkładania głosu w kreskówkach Tennessee Tuxedo and His Tales, czy Inspektor Gadżet. Howard uznał, że prowadzenie audycji może być dla niego formą terapii i sposobem na komunikację z tatą.
Najczęściej karany prezenter radiowy
Gdyby zsumować wszystkie grzywny, jakimi ukarany został za swoje wybryki Stern, można by kupić niezłą hacjendę w centrum dużej europejskiej aglomeracji (i nie mam na myśli tutaj Warszawy). Dostawało mu się za przekraczanie konwenansów – zarówno na poziomie formy, jak i treści. Wykorzystywał w audycjach głośnik, kreował wyimaginowane postacie, mające ucieleśniać głos rozmaitych grup społecznych i pokazywać w krzywym zwierciadle ich przywary. Przede wszystkim zaś nie uznawał żadnych świętości, na przykład wtedy, gdy opowiadał słuchaczom, jak efektywna jest masturbacja inspirowana wizerunkiem Cioci Jemimy, która spoglądała na obywateli USA z różnych produktów spożywczych typu ryż, mąka, syrop czekoladowy… Zapytacie kto to taki? Korpulentna, zawsze uśmiechnięta, czarnoskóra pani domu. Innym wybrykiem, którym się wsławił i który kosztował go pieniądze oraz publiczne przeprosiny, była muzyczna retrospektywa latynoskiej ikony muzyki pop, Seleny. O tym jak bardzo znaczącą postacią była meksykańsko–amerykańska piosenkarka niech świadczą dwa fakty – o jej życiu powstał film fabularny, w którym główną rolę zagrała Jennifer Lopez, a ówczesny gubernator stanu Teksas, niejaki George W. Bush dzień jej tragicznej śmierci (została śmiertelnie postrzelona przez współpracowniczkę w trakcie kłótni) ustanowił honorowym „Dniem Seleny” w tym stanie. Co zrobił Stern? W przeddzień pogrzebu nadawał jej piosenki z odgłosem wystrzałów w tle oraz okraszał, eufemistycznie to ujmując, niewyszukaną formą krytyki.
King of all media
Howard nie zadowalał się jednak wyłącznie dziennikarstwem oralnym. Polubił też wizję. Od 1992 r. zaczął także występować w telewizji. Prowadził autorski program o oryginalnej nazwie „Howard Stern”, który wyemitowano niemal tyle razy, co „Modę na sukces”. Największym tv-ekscesem z jego udziałem było zaaranżowanie lesbijskiej randki dla jednej z fanek, a następnie przeprowadzenie wywiadu-wiwisekcji, gdzie uczestniczka rozłożyła na czynniki pierwsze wyjątkowe randez vous.
W 1997 roku powstał film biograficzny na podstawie książki Sterna, w którym wcielił się w samego siebie. I trzeba powiedzieć, że zagrał bardzo przekonująco. Ciekawostką jest warstwa muzyczna otulająca produkcję, zrealizowana przez Roba Zombiego, Porno for Pyros, Marilyn Manson i The Dust Brothers. Niedawno z kolei można było zobaczyć wiekowego już Howiego w roli jurora w programie „America’s got talent”. Sam przyznał, że było to szalenie głupie, bo jak człowiek nieposiadający żadnego talentu taneczno-wokalnego może oceniać czy ludzie nadają się na gwiazdy sceny. Ale nie przeszkadzało mu to przez cztery sezony pobierać sowitego wynagrodzenia.
Neurotyczny Poster boy i kuracja odmładzająca
Kilka lat temu padł na niego śmiercionośny cień. Lekarz podczas badania stwierdził u niego 95% szans na raka nerek. Na szczęście skończyło się na wycięciu torbiela. Jednak świadomość nieuchronności pozamiatała neurotycznym, utlrahipochondrycznym Sternem. Bo jak przyznawał w programie The Late Show with Stephen Colbert to przecież niemożliwie, że on człowiek…
- znany
- który odniósł sukces
- którego rodzice dożyli prawie stu lat
…może wykoleić się na czymś tak trywialnym. Od tej pory stał się ambasadorem badań prewencyjnych i każdego zachęca do szybkiego reagowania w tym zakresie. Bez wątpienia poza lekarzami oraz medykamentami w kuracji regenerującej pomaga mu druga żona, młodsza o 19 lat modelka Beth Ostrovsky. I z nią nie musi już symulować seksu na antenie, a tym bardziej orgazmu.
Przeczytaj też nasz tekst: Joe Roganie.